Pierwsze szczepienie przeciwko COVID-19 pani Stanisława, emerytowana nauczycielka przedszkolna z Trzciela, przeszła 24 marca. – Zadzwoniono wcześniej z zapytaniem, czy jestem chodząca, a ja z charakterem odpowiedziałam, że tak, choć ledwo po mieszkaniu się poruszam, ale trochę wstyd się było przyznać – wspomina kobieta. – No, ale jakoś mnie do naszej przychodni dowieziono i odtransportowano.
Przed drugim szczepieniem pomoc nadciągnęła aż z dwóch stron. Najpierw samochód opieki społecznej przywiózł pod blok wózek inwalidzki, a chwilę później na miejscu byli też strażacy ochotnicy z Trzciela.
Do ośrodka spacerkiem
Pogoda była piękna. Do ośrodka zdrowia może ze sto metrów. – W ciągu ostatniego roku, to może z trzy razy buty zakładałam, żeby z mieszkania wyjść – mówi emerytka.
Strażacy zaproponowali jej spacer i zawieźli ją do ośrodka na wózku. – Jaka to była przyjemność, że aż czterech młodych ludzi 80-latkę konwojuje – twierdzi z lekkim uśmiechem starsza pani.
Jechali tym wózkiem trzcielską ulicą, której kobieta tak dawno nie widziała…
A w ośrodku przeżyła koszmar
No i dojechali do przychodni. Wtedy zaczął się koszmar.
– Już podczas drogi z wózka coś przy kółkach zaczęło się sypać – mówi jeden ze strażaków konwojujących nauczycielkę. – Jak wjechaliśmy do środka, to wózek się nam po prostu rozsypał.
Wózek tymczasem był własnością przychodni. No i lekarz przyjmujący w trzcielskiej przychodni się zdenerwował. – Jak zobaczył, co się stało, to zaczął krzyczeć – wspomina pani Stanisława. – Tak się wystraszyłam, bo już myślałam, że każe mi za ten wózek zapłacić. W końcu stwierdził, że teraz to strażacy mogą sobie ten wózek sami zabrać.
A strażacy, żeby nie robić tłoku w przychodni, stali na zewnątrz. – Lekarz wyszedł do nas i podniesionym głosem stwierdził, że to nie jest wózek do jazdy po mieście – mówi jeden z druhów. – Wtedy nie wyrobiliśmy i powiedzieliśmy mu wprost, że jak tak, to doktor mógł sam do schorowanej pacjentki przyjechać.
WIDEO: Zatrucie u dzieci w Bytomiu Odrzańskim. Sprawą zajmuje się sanepid
Nie nadwaga kobiety jest problemem
A Pani Stanisława jest rzeczywiście bardzo schorowana. – Lekarze od lat mi mówią, że powinnam schudnąć, ale nie wierzą, że moja nadwaga wynika ze schorzeń, a nie obżarstwa – twierdzi emerytka. – Nasz doktor za każdym razem mówi mi, że mam schudnąć, aż to nieprzyjemne.
Kobieta wyciąga z szafki, do której ledwo może się schylić kartkę. Po jednej stronie wypisane ma swe choroby, a na drugiej leki, które bierze. Jak wynika z jej opowieści, walczy z nadwagą od… 70 lat. Już mama Pani Stanisławy widziała, że córka ma nadwagę. Z czasem doszły do tego inne choroby. – W grudniu udało mi się schudnąć do wagi 79 kilogramów i co z tego, skoro dziś mam znowu 90 – mówi kobieta.
Jednak strażak wiozący kobietę nie ma wątpliwości, że to nie nadwaga kobiety spowodowała całą sytuację, to sprzęt był wadliwy. – Oburzająca jest nie nadwaga pani Stanisławy, tylko reakcja lekarza – mówi druh.
Doktor nie jest zainteresowany
Z lekarzem przyjmującym w przychodni w Trzcielu próbowaliśmy skontaktować się osobiście. Podczas naszej wizyty przyjmował akurat w swym gabinecie. Jak po konsultacji z doktorem powiedziała nam pielęgniarka, pan doktor przyjmuje cały czas pacjentów, ale może znajdzie czas na rozmowę po godz. 17.00.
Zadzwoniliśmy więc w czwartek (6 maja) o 17.25. Bezskutecznie. Dziesięć minut później jednak pielęgniarka odebrała telefon.
–Zobaczę, czy doktor jest wolny – stwierdziła.
Jej konsultacja z lekarzem trwała krótko, po czym usłyszeliśmy, że „doktor nie jest zainteresowany rozmową”.
STUDIO EURO 2024 ODC. 6
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?