Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sokoły z lubuskiego nieba. Jak można ułożyć się z tym drapieżnikiem? Czy on rozpoznaje swojego człowieka?

Eliza Gniewek-Juszczak, Tomasz Daiksler
Wideo
od 16 lat
Sokoły wędrowne wróciły. Można je zobaczyć w okolicach Torzymia i Wolsztyna. Co to jest i jak zaczęło się sokolnictwo? – Człowiek najprawdopodobniej obserwował polujące drapieżniki i stwierdził, że skoro on poluje dla siebie, dlaczego nie mógłby polować dla mnie – wyjaśnia Tomasz Wykner, główny specjalista ds. gospodarki łowieckiej RDLP w Zielonej Górze.

Siedzi spokojnie na rękawicy leśnika, świadomy swojego majestatu, od czasu do czasu przechylając głowę, jakby dziwił się pytaniom. Trudno uwierzyć, ale to właśnie najszybsze zwierzę świata. Kiedy pikuje osiąga prędkość bliską 400 km/h. To sokół wędrowny.

– Zniknął z naszego krajobrazu i naszej awifauny (awifauna, to ogół gatunków ptaków zamieszkujących określony obszar geograficzny – przyp. red.) w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku z powodu chemizacji, przede wszystkim przez stosowanie DDT, zwanego u nas azotoksem – opowiada Tomasz Wykner, główny specjalista ds. gospodarki łowieckiej RDLP w Zielonej Górze. – Kumulacja tego środka w ciele ofiar dla sokoła wędrownego była zabójcza ponieważ zakłócała gospodarkę wapniową w ciele samicy, która albo w ogóle nie przystępowała do lęgów i nie robiła zniesienia albo te zniesienie miało tak osłabione skorupki, że były gniecione.

Tomasz Daiksler

Powróciły sokoły wędrowne

Rafał Kruk, leśniczy z nadleśnictwa Wolsztyn i sokolnik z „Gniazda Sokolników” dodaje, że to dzięki sokolnikom ptaki zostały przywrócone przyrodzie.

– Dzięki temu, że hodujemy sokoły w warunkach kontrolowanych, przywróciliśmy je na łono przyrody. Odbudowaliśmy populację i w tej chwili możemy się szczycić tym, że praktycznie na co dzień możemy sokoły wędrowne spotykać w wielu miejscach w Polsce, także tutaj na naszej ziemi lubuskiej chętnie występują i gniazdują w wielu miejscach w coraz większej ilości – podkreśla leśniczy.

Sokoły wędrowne wróciły i na lubuskim niebie można je spotkać na pewno w nadleśnictwach Wolsztyn i Torzym. A kiedy w ogóle sokoły zaczęły pomagać ludziom polować? Sokolnictwo, czyli szlachetna sztuka polowania z ułożonym ptakiem dziennym drapieżnym, zaczęło się 8, a nawet 10 tysięcy lat temu.

– Człowiek najprawdopodobniej obserwował polujące drapieżniki i stwierdził, że skoro on poluje dla siebie, dlaczego nie mógłby polować dla mnie. Też chętnie by zjadł bażanta, kaczkę, gęś, czy w przypadku większych ptaków drapieżnych, małą antylopę czy na przykład ubrałby się w futro złapanego przez takiego ptaka lisa czy wilka – opowiada o początkach sokolnictwa pan Tomasz.

Od Mieszka I, aż do broni palnej

Sokoły, jako ptaki łowcze były wykorzystywane na terenach Polski od czasów Mieszka I oraz pierwszego króla, czyli Bolesława Chrobrego.

– Źródła pisane podają, że już oni posiadali w swoich drużynach sokolników, którzy zajmowali się szkoleniem dla nich ptaków do polowania – wyjaśnia leśnik. – Średniowiecze przyniosło rozkwit tej sztuki właściwie na całym kontynencie europejskim, ponieważ przyszło wraz z najazdami ludów mongolskich ze Azji Wschodniej. Jednak taki największy rozkwit w kraju nastąpił w złotym wieku Rzeczypospolitej, czyli w wieku XVI. Jak wiemy, wtedy Polska sięgała właściwie od morza do morza. Polskie sokolnictwo było jednym z najbardziej cenionych na dworach europejskich. Było wtedy, już nie sposobem zdobywania pokarmu, ale sztuką przypisaną królom oraz szlachcie, a później również magnaterii.

Tomasz Wykner przypomina, że obowiązywała wówczas hierarchia, zgodnie, z którą cesarz miał prawo polować z orłem, król z sokołem, a niższej rangi szlachcic z jastrzębiem.

– Duchowieństwo miało przypisane na przykład krogulca. – Upadek polowania z ptakami wiąże się z upadkiem Rzeczypospolitej, czyli z pierwszymi rozbiorami, jak również z rozwojem broni palnej. Proszę pamiętać, że to jest żywe zwierzę, którym należy się zajmować – mówi o sokolnictwie T. Wykner. – Do tego musi być osoba, która wie, jak to robić, jak odpowiednio układać ptaka. Broń, wiadomo można wyczyścić i wstawić do szafy. A liczyła się też skuteczność. Tylko jeden na sześć, nawet jeden na dziesięć ataków takiego ptaka jest skuteczny.

Nie ma kar, są tylko nagrody

Tomasz Wykner podkreśla, że nie każdy ptak nadaje się do uprawiania sokolnictwa. To wiąże się z biologią poszczególnych gatunków.

– Na przykład myszołów, jak sama nazwa wskazuje, w większości łowi drobne gryzonie, jeśli w ogóle większą zdobycz, to osłabioną, ale również nie gardzi padliną – wyjaśnia ekspert. – Z takich ptaków, które stosowane są w sokolnictwie to przede wszystkim duże sokoły, jak ten którego dzierżę na rękawicy – sokół wędrowny, jeszcze większe białozory, a z ptaków innych gatunków to nasz pospolity jastrząb, który jest wyśmienitym ptakiem do polowania. Łowi, zarówno w powietrzu, jak i na ziemi. A największymi ptakami stosowanymi w sokolnictwie są orły przednie, niezwykle mocne, niezwykle waleczne, takie, z którymi można łowić zwierzynę od wielkości zająca, nawet po sarnę.

Jak szkoli się sokoły, a dokładniej, jak się je układa, wyjaśnia Rafał Kruk, leśniczy z nadleśnictwa Wolsztyn i sokolnik z „Gniazda Sokolników”. Sokołami zajmuje się ponad 30 lat. Poznał bliżej te ptaki już w Technikum Leśnym w Rogozińcu, gdzie była sokolarnia, która teraz funkcjonuje jako ośrodek rehabilitacji ptaków szponiastych. Kiedy rozmawiamy, na rękawicy ma białozora.

– Sama nazwa układanie mówi o tym, że nie stosujemy w tej metodzie porozumiewania się z ptakiem żadnych kar, tylko same nagrody. Układamy się z nim, czyli staramy się dogadać przez stosowanie pozytywnych bodźców, odpowiedniej karmy i motywacji dla niego, żeby czuł się z nami komfortowo i przyjaźnie – mówi Rafał Kruk. – Dopiero takie zażyłości powodują, że ten proces postępuje i możemy z ptakiem po pewnym czasie, po kilkunastu dniach pójść w teren i puścić go luzem i będzie do nas wracał.

Sokolnik tłumaczy, że jest wiele metod układania się z ptakami. Można np. wychowywać od momentu wyklucia do takiego wieku, w którym zaczyna się współpracę.

– Są to są tak zwane imprinty, czyli ptaki wdrukowane na człowieka i one z nami bardzo chętnie współpracują. Natomiast najczęściej do polowania wykorzystujemy ptaki, które są wzięte od rodziców, którzy je wychowali w wolierze. Mają wtedy około 10 tygodni, czyli ok. 2,5 miesiąca. Są już w pełni wyrośnięte. Trzeba wspomnieć, że wszystkie ptaki do sokolnictwa pochodzą z warunków kontrolowanych, z wolier. Nie pochodzą z przyrody – mówi R. Kruk.

Białozór
Rafał Kruk z białozorem. Białozór, sokół norweski – duży ptak drapieżny z rodziny sokołowatychTomasz Daiksler

Sokół w pracy. Jakie ma obowiązki?

– Jakie zadania mają sokoły? Czy to prawda, że szkoli się je do walki z dronami? – dopytujemy. – Coś takiego też ma miejsce. Szkoli się najczęściej duże ptaki. Najczęściej są to orły ze względu na ich na ich wielkość, łatwiej im po prostu te drobne drony pochwycić bez konsekwencji okaleczenia. Duże ptaki potrafią sobie z dronem poradzić – zapewnia sokolnik.

Poza łowiectwem, sokoły mają za zadanie płoszenie ptactwa na różnych obiektach przemysłowych, takich jak magazyny spożywcze czy wysypiska śmieci. Płoszą też na lotniskach. – Wszystkie lotniska w Polsce wojskowe i cywilne mają sokolnika, który ochrania to lotnisko przed niechcianym ptactwem, które zagrażałyby bezpieczeństwu lotów – mówi R. Kruk. – Oprócz tego sokoły chronią plantacje różnych roślin, np. borówki, czereśni, wiśni. Tam, gdzie te rośliny są narażone na bytowanie niechcianego ptactwa, które uszkadza w jakiś sposób plony, tam sokolnictwo jest wykorzystywane do odstraszania tych ptaków.

Sokół rozpoznaje właściciela

Okazuje się, że sokoły wprawdzie rozpoznają swoich właścicieli, ale nie przywiązują się jak pies, czy kot.

– Kiedy przyszedłby ktoś, kto na co dzień nie przebywa z tym sokołem i chciałby go wziąć na rękę, oczywiście on się będzie bał. Ale po krótkim przebywaniu, nawet jednodniowym, nie ma problemu on go akceptuje i przy puszczaniu go luzem i pokazaniu odpowiedniego argumentu w postaci kawałka mięsa, do każdego wróci – tłumaczy sokolnik. – One są nauczone do tego, żeby wracać do nas na rękawicę. Między palcami umieszczamy kawałek mięsa i one wiedzą, że przylatują po nagrodę. Drugim sposobem jest przywoływanie na atrapę, czyli imitację ofiary. Jest to tak zwane wabidło, do którego przywiązany jest kawałek mięsa i one też do tego chętnie wracają. W ten sposób z nami współpracują i tak je odzyskujemy.

Sokoły, zgodnie z powiedzeniem mają świetny wzrok.

– Sokół, którego mam na ręku, lata na pułapach rzędu około 1300 metrów i bez problemu potrafi dostrzec moment startu kuropatwy i w tym momencie potrafi do niej spikować z dużą prędkością i ją pochwycić – dodaje R. Kruk.

Niszowe zajęcie. Polowanie z sokołem

Sokolnicy w Polsce są zrzeszeni w Krajowym Klubie Sokolników i Ochrony Ptaków Drapieżnych Polskiego Związku Łowieckiego.

– W klubie jest około 160 zarejestrowanych osób, które mają uprawnienia łowieckie. Polujących sokolników, którzy wykorzystują sokoły do polowania jest ok. 50 – 60 osób w Polsce. To bardzo niszowe zajęcie. Niewiele osób się tym zajmuje. Szacujemy, że osób, które hodują bądź przetrzymują, rozmnażają, trzymają te ptaki, czy to na rękawicy, czy w wolierach, jest około 300 do 500 – wylicza Rafał Kruk.

Warto spojrzeć w niebo. Oprócz sokołów w regionie można zobaczyć jastrzębie, a szczególnie zimą i to nawet w mieście krogulce. Leśnicy wymieniają, że często widać też pustułki, kanie, a co jakiś czas można zauważyć też błotniaka oraz myszołowa.

Czytaj też:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Sokoły z lubuskiego nieba. Jak można ułożyć się z tym drapieżnikiem? Czy on rozpoznaje swojego człowieka? - Zielona Góra Nasze Miasto

Wróć na miedzyrzecz.naszemiasto.pl Nasze Miasto