Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jak daleko sięgnie miotła nowej władzy? Kadrowa karuzela w Lubuskiem

Robert Bagiński
Szykują się duże zmiany kadrowe m.in. w Lubuskim Urzędzie Wojewódzkim w Gorzowie Wlkp.
Szykują się duże zmiany kadrowe m.in. w Lubuskim Urzędzie Wojewódzkim w Gorzowie Wlkp. archiwum
Nowy rząd, to nie tylko zmiany w Warszawie. Korzyści z przejęcia władzy odniosą również działacze w regionach, a to oznacza roszady w lubuskich urzędach. Do obsadzenia jest kilkadziesiąt stanowisk.

To zjawisko naturalne od ponad trzech dekad, kiedy to w Polsce nastąpiły zmiany ustrojowe. Zawsze jednak budzi sporo emocji, ponieważ każda ze stron ma swoje racje: jedna twierdzi, że wygrani w wyborach chcą upolitycznić administrację, a ci wygrani twierdzą, że właśnie rozpoczęli proces jej odpolityczniania. Niektóre zmiany będą przebiegać kulturalnie i ze zrozumieniem, inne, w atmosferze politycznego wrzasku.

Nowy wojewoda lubuski nominację odbierze już w poniedziałek. Nie wiadomo, kto nim zostanie, ale w zbliżonej do Platformy Obywatelskiej „Gazecie Wyborczej”, rozpoczęła się polityczna gra. Portal podał nawet tak nieprawdopodobną informację, że miałby nim zostać Robert Surowiec, na co dzień wiceprezes gorzowskiego szpitala. Wiadomo, że najwyżej w rankingu stoi burmistrz Krosna Odrzańskiego, Marek Cebula, ale wojewodą może zostać ktoś trzeci, kogo na liście kandydatów jeszcze nie wymieniano np. Radosław Wróblewski lub Tomasz Gierczak. Obaj są w grze.

Na początek administracja zespolona

Po tym, jak w poniedziałek nominację odbierze wojewoda, w ciągu kilku dni poznamy również wicewojewodę lub wicewojewodów. Jeśli koalicja uzna, że powinien być tylko jeden wicewojewoda, będzie to najpewniej Dariusz Popławski z Trzeciej Drogi. Jeśli politycy zdecydują się na opcję z dwoma wicewojewodami, to stanowisko może objąć ktoś z Nowej Lewicy.

– To będzie kobieta z Gorzowa - zdradza jeden z informatorów.

Pewne jest, że od momentu wejścia nowego wojewody z PO do gabinetu po Władysławie Dajczaku z PiS, ruszy lawina zmian kadrowych. Będzie dotyczyć nie tylko Urzędu Wojewódzkiego i jego najważniejszych wydziałów, ale całej administracji zespolonej. To kilkanaście instytucji pod kierownictwem jednego organu o kompetencji ogólnej tj. wojewody. Tym samym, nowy wojewoda będzie miał wpływ na obsadzenie m.in. Komendanta Wojewódzkiego Policji, Komendanta Wojewódzkiego Państwowej Straży Pożarnej, a także szefów 9 inspekcji m.in.: farmaceutycznej, weterynarii, sanitarnej, budowlanej czy handlowej.

Osobną kwestią jest mianowanie nowego Lubuskiego Kuratora Oświaty. Zgodnie z prawem, na wniosek wojewody, powołuje i odwołuje go minister edukacji narodowej. Tu jest istotny spór, ponieważ PO wskazała Radosława Wróblewskiego, który pełnił już tą funkcję, ale nie zgodziła się na niego nowa minister, Barbara Nowacka. Argumentuje to tym, że chciałaby, aby został nim ktoś mniej zaangażowany politycznie. Tymczasem, Wróblewski jest radnym miejskim, członkiem władz PO, a w ostatnich wyborach kandydował do Sejmu. Zakończenie sporu może być ciekawe, gdy nowym wojewodą zostanie właśnie były kandydat na kuratora.

Chrapkę na powrót do Państwowej Straży Pożarnej, na stanowisko komendanta wojewódzkiego, miałby Hubert Harasimowicz, szef powiatowych struktur PO. W przeszłości pełnił już tę funkcję. Informatorzy zdradzają jednak, że byłoby to bardzo trudne i wymagało nie lada piruetów administracyjnych.

– Należałoby wpierw uchylić pewną decyzję administracyjną. Jeszcze inną kwestią byłoby uzyskanie przez niego pomyślnych orzeczeń, które z natury rzeczy podważałyby wcześniejsze orzeczenia - mówi rozmówca.

Nie piszemy o szczegółach, by nie naruszyć przepisów o RODO oraz dóbr osobistych Harasimowicza.

Wiadomo, że w przypadku chęci powrotu do PSP, musiałby zrezygnować z aktywności politycznej. Legitymacji partyjnej nie może posiadać również Komendant Wojewódzki Policji. Chociaż jest to funkcja apolityczna, nie zdarzyło się jeszcze, aby zmiana władzy nie wiązała się ze zmianą na tym stanowisku. Niestety, każda nowa władza chce mieć „swojego” policjanta. Na szczęście, w historii Lubuskiego nie było nigdy sytuacji, aby komendanci w jakikolwiek sposób obnosili się ze swoimi poglądami lub kokietowali jakąkolwiek partię.

Ludzie z terenu też coś dostaną

Oprócz zmian w administracji zespolonej, po zmianie wojewody i jego konsultacjach z poszczególnymi ministrami, miotła kadrowa dotrze także do innych, często nieoczywistych, instytucji i urzędów. Jedną z pierwszych, którą zideologizowani na tle ochrony środowiska politycy będą chcieli zaspokoić apetyty wspierających ich środowisk, będą Lasy Państwowe. To w skali kraju 17 dyrekcji okręgowych, a w nich kilkaset nadleśnictw. Tylko w województwie lubuskim jest ich 15 i z pewnością w wielu z nich dojdzie do zmian personalnych.

Mimo że na pierwszy rzut oka, takie instytucje jak Urząd Skarbowy, Zakład Ubezpieczeń Społecznych, czy Narodowy Fundusz Zdrowia, nie mają charakteru politycznego, również one padają zawsze łupem tych, którzy obejmują w Polsce władzę. Dzieje się tak nawet wtedy, gdy piastujący w nich funkcje szefów, to ludzie kompetentni i z dużym doświadczeniem. Metodologia jest zawsze taka sama i wszystko dzieje się z góry na dół: najpierw minister wymienia szefa w Warszawie, a potem w wyniku lobbingu, często wręcz politycznych nacisków, dochodzi do zmian w województwie.

Tak będzie zapewne w przypadku instytucji okołorolniczych, które dysponują ogromnymi środkami, a w regionie takim jak Lubuskie, odgrywają bardzo istotną rolę. Jest tu ich całkiem sporo i jest czym obdzielić „partyjnych żołnierzy”. To przede wszystkim Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa oraz Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa, ale też np. Kasa Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego czy Lubuski Ośrodek Doradztwa Rolniczego w Klasku. Wiele z tych instytucji ma swoje oddziały w powiatach, co pozwoli obdzielić posadami nie tylko znanych działaczy z Gorzowa i Zielonej Góry, ale też w terenie.

W czasach rządów PiS głośno było o Ochotniczych Hufcach Pracy. W Lubuskiem padły ofiarą pazerności działaczy Porozumienia Jarosława Gowina i doszło do poważnego przesilenia. Trzeba było politycznych interwencji, aby po wcześniejszym odwołaniu, na stanowisko szefa tej instytucji mógł wrócić Piotr Bartczak. Jest związany z PiS, ale radzi sobie, jak żaden inny jego poprzednik. Musi się liczyć z tym, że regionalni politycy PO-TD-NL nie docenią jego kwalifikacji i dokonań, a politycznym łupem stanie się również OHP.

Nie inaczej będzie z Kostrzyńsko-Słubicką Specjalną Strefą Ekonomiczną, która przy okazji każdej zmiany władzy, jest przedmiotem szczególnego zainteresowania regionalnych polityków, szczególnie tych zorientowanych na tematykę biznesową. Podział posad w takich podmiotach to nie jest sprawa prosta i rzadko kiedy decyduje o tym jednoosobowo minister lub jeden polityk. W rzeczywistości jest to efekt politycznych kompromisów. Tu zmiany zachodzą wolniej, ponieważ wymagają zwołania walnego zgromadzenia wspólników, ale po każdej zmianie rządzących odbywały się od 2 do 5 miesięcy po wyborach.

Fachowcy, czy partyjni koledzy?

Do zmian może dojść w oddziałach innych państwowych podmiotów w Lubuskiem. Jeśli dojdzie do nich w oddziale spółki Polregio, a z fotelem dyrektora pożegna się Krzysztof Pawlak, władze województwa lubuskiego nie będą mogły już zwalać winy za fatalną jakość połączeń kolejowych, argumentując to tym, że odpowiada za to rządowa spółka, na którą oni nie mają wpływu.

Politycy tworzący obecną koalicję rządzącą z PO, Trzeciej Drogi i Lewicy, dużo mówili o fachowości przyszłych kadr oraz chęci odpolitycznienia administracji publicznej. Jak to wygląda w praktyce, widzieliśmy w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Lubuskiego, a także podległych mu instytucjach, gdzie aż roi się od działaczy partyjnych, a ogromne środki publiczne na tzw. promocję, transferowane są do prywatnych firm.

Posad i urzędów do obsadzenia jest w województwie dużo, lekko licząc, to blisko setka stanowisk kierowniczych i dużo więcej niższego szczebla. Kadrowa ławka wszystkich koalicyjnych partii razem wziętych, nie jest zbyt duża. Transfer kadr z UMWL do LUW też nie wchodzi w grę, na szeroką skalę. Posady otrzymają więc działacze, którzy będą się chcieli sprawdzić na urzędach. Ważne więc, aby dokonując zmian w administracji rządowej po czasach rządów PiS, politycy koalicji nie zapomnieli, że jak zabraknie im fachowców w tych specjalistycznych inspekcjach i urzędach, to wszystko może się zawalić. Lepiej, by kadrowa miotła nie sięgała zbyt głęboko.

– Nie od dziś wiadomo, że w polityce nie ma bezpartyjnych fachowców, bo wszędzie są tylko partyjni koledzy - żartuje jeden z rozmówców GL.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Jak daleko sięgnie miotła nowej władzy? Kadrowa karuzela w Lubuskiem - Gazeta Lubuska

Wróć na miedzyrzecz.naszemiasto.pl Nasze Miasto