Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Trener Stali Gorzów: Zostawiliśmy serce na torze. Czuję dumę i irytację

Maciej Noskowicz
Maciej Noskowicz
Żużlowcy ebut.pl Stali Gorzów przegrali z Włókniarzem w Częstochowie 40:50 i odpadli z rywalizacji o medale w PGE Ekstralidze.
Żużlowcy ebut.pl Stali Gorzów przegrali z Włókniarzem w Częstochowie 40:50 i odpadli z rywalizacji o medale w PGE Ekstralidze. Ireneusz Romanek
Ebut.pl Stal Gorzów przegrała (40:50) rewanżowe spotkanie ćwierćfinałowe pod Jasną Górą z Tauronem Włókniarzem i zakończyła rywalizację w tegorocznych rozgrywkach PGE Ekstraligi. Po meczu w Częstochowie rozmawialiśmy z trenerem gorzowskiego zespołu Stanisławem Chomskim.

Jakie są pana pierwsze wnioski po spotkaniu z Włókniarzem?

- Jestem dumny z chłopaków, bo pojechali z zębem. Może ten jedenasty wyścig mógł w dużej mierze zadecydować o końcowym triumfie gospodarzy, choć wtedy, w dwunastym biegu nie moglibyśmy zrobić rezerwy taktycznej. Martin Vaculik wygrał start, a Szymon Woźniak „kroił” po dużej. Obaj mogli wyjść na 5:1, ale się nie udało. To były kluczowe momenty. Wszystkie wyścigi były dynamiczne, chłopcy zostawili serce na torze. Nawet Jakub Stojanowski w jednym z biegów był w stanie postraszyć Kacpra Worynę. To był mecz, w którym musiało wyjść wszystko idealnie. Tak się jednak nie stało. Liczyłem na to, że trzeba będzie wywalczyć minimum 40 punktów. Cóż, zabrakło niewiele. Inni okazali się lepsi.

Weszliście w mecz bardzo dobrze, bo po czterech wyścigach prowadziliście 14:10. Później Włókniarz „dogadał się” z własnym torem?

- Na pewno tak, bo zrobili odpowiednie korekty. My wprawdzie też, ale oni mieli bardziej wyrównany skład, może poza juniorami. Ten czynnik okazał się decydujący. Zawodnicy, którzy jeżdżą na co dzień na torze w Częstochowie, szybciej potrafią wyciągnąć odpowiednie wnioski.

Nie oglądaliśmy wielkiego ścigania pod Jasną Górą. Brakowało „mijanek”. Zaskoczył pana tor?

- Nie było żadnego zaskoczenia, wiedzieliśmy, czego się spodziewać. Był start, pierwszy łuk i to okazało się decydujące. Po orbicie nikt nikogo nie mijał, trzeba było dojechać do usypanego. Taka jest specyfika tego toru, może poza ostatnimi wyścigami, w których kibice byli świadkami emocji. Niestety końcówka nie ułożyła się po naszej myśli.

Zrobiłby pan teraz, po meczu, coś inaczej, by ratować wynik?

- Ja może nie, ale zawodnicy na pewno poszliby w inną stronę. Może te regulacje po prostu nie były trafione.

Nie da się ukryć, że brak lidera – Andersa Thomsena – okazał się bardzo istotny dla losów tej rywalizacji.

- Gdyby Anders był, inny wynik byłby już w Gorzowie, podczas pierwszego meczu. To jest podstawa. Po jego wypadku i braku możliwości skorzystania z jego usług w Gorzowie nie mogliśmy zmienić par. Mathias Pollestad ustawiony był z juniorem. To była dziura, która była kluczowa już w pierwszym meczu.

Kończycie sezon po rundzie ćwierćfinałowej. Do awans do półfinału zabrakło zaledwie dwóch punktów. Czuje pan bardziej dumę, czy irytację?

- Chyba jedno i drugie, bo patrząc na przewidywania ekspertów mocno stały akcje Leszna we Wrocławiu. Nas także oceniano korzystnie, bo wszyscy wiedzą, że lubimy jeździć w Częstochowie. Najniżej oceniano szanse Torunia w Lublinie. Okazało się, że to właśnie Apator jest w półfinale, a nie my. Szkoda...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Trener Stali Gorzów: Zostawiliśmy serce na torze. Czuję dumę i irytację - Gorzów Wielkopolski Nasze Miasto

Wróć na miedzyrzecz.naszemiasto.pl Nasze Miasto