Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pan Stefan odkrył przed mieszkańcami historię Międzyrzecza i okolic

Dariusz Brożek
Kilka lat przed śmiercią Stefan Cyraniak został honorowym obywatelem powiatu międzyrzeckiego. Był także laureatem powiatowego finału plebiscytu „Lubuszanin Roku”, organizowanego od lat przez dziennik „Gazeta Lubuska”. Zmarł w październiku 2014 r. Na cmentarzu komunalnym żegnało kilkaset osób. W ub.r. został też patronem jednej z ulic w Międzyrzeczu-Obrzycach.
Kilka lat przed śmiercią Stefan Cyraniak został honorowym obywatelem powiatu międzyrzeckiego. Był także laureatem powiatowego finału plebiscytu „Lubuszanin Roku”, organizowanego od lat przez dziennik „Gazeta Lubuska”. Zmarł w październiku 2014 r. Na cmentarzu komunalnym żegnało kilkaset osób. W ub.r. został też patronem jednej z ulic w Międzyrzeczu-Obrzycach. Dariusz Brożek
Pod koniec 1945 r. Stefan Cyraniak przyjechał do zrujnowanego wojną Międzyrzecza. Zakochał się w mieście i jego historii. Swoją wiedzą dzielił się z mieszkańcami w artykułach i książkach. Po śmierci został patronem jednej z ulic.

Grudzień 1945 r. Na międzyrzeckim dworcu zatrzymuje się lokomotywa z kilkoma wagonami. Z jednego z nich wysiada 23-letni Stefan Cyraniak. Witają go spowijające miasto egipskie ciemności. Rusza pieszo do centrum w poszukiwaniu noclegu. Opuszczone poniemieckie domy wzdłuż obecnej ulicy 30 Stycznia straszyły powybijanymi oknami. Raptem usłyszał jakieś krzyki i wystrzały z broni palnej. Chowa się w bramie. Po prostu Dziki Zachód, jak Wielkopolanie nazywali wtedy Ziemie Odzyskane. Skulony przy ścianie przez kilka minut czeka na rozwój wypadków. Krzyki ucichły, ostrożnie wychodzi na ulicę. Niczym ćmę przyciągają go światła pobliskiego budynku. Dobrze trafił. To Bogdanka - restauracja z hotelem, prowadzona przez Bogdana Kowalskiego.

Po otwarciu drzwi wędrowca przywitał gwar męskich głosów, kłęby dymu z papierosów, zapach samogonu i smażonego boczku. W oczy rzuciły mu się dwa ogromne słoje, stojące na kontuarze w recepcji. W jednym był bimber, w drugim kiszone ogórki. Recepcjonista bez słowa nalał mu pół szklanki samogonu. Poczuł w gardle ogień, którego nie zdołał ugasić soczysty ogórek. Potem wszedł na górę do wynajętego pokoju i padł na łóżko. Po przebudzeniu, rozpakował tobołek z koca, w którym przywiózł ze sobą cały dobytek. M.in. poduszkę i bieliznę. Tak wyglądał pierwszy dzień S. Cyraniaka w Międzyrzeczu - mieście, z którym był związany przez kolejnych 69 lat swojego życia.

- W domowym archiwum znalazłem podpisany przez dwóch świadków wykaz rzeczy, które przywiózł do Międzyrzecza. Ojciec wyróżniał się wielkopolskim zamiłowaniem do porządku - opowiada jego syn Stanisław Cyraniak.

Zmarły w październiku 2014 r. S. Cyraniak był jedną z najbardziej znanych postaci w mieście. W pamięci mieszkańców zapisał się jako nauczyciel, wieloletni dyrektor technikum handlowego, ale przede wszystkim jako zakochany w mieście regionalista. Po przejściu na emeryturę mógł oddać się swojej życiowej pasji. Zaczął wertować zbierane od lat polskie i niemieckie książki, dokumenty i wydawnictwa. Ślęczał nad nimi całymi godzinami. Porównywał i analizował informacje, tłumaczył niemieckie dokumenty. Plonem jego benedyktyńskiej pracy i badań było ponad stu artykułów na temat historii Międzyrzecza i okolic, opublikowanych na przestrzeni kilkunastu lat w lokalnym miesięczniku „Kurier Międzyrzecki”.

Reportaż o Stefanie Cyraniaku przeczytasz w aktualnym wydaniu tygodnika „Głos Międzyrzecza i Skwierzyny”

Zobacz też wideo z archiwalnymi pocztówkami Międzyrzecza

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na miedzyrzecz.naszemiasto.pl Nasze Miasto