Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Międzyrzecz: Miejska zieleń może być kontrowersyjna

Redakcja
Karolina Korenda-Gojdź
Od kilku lat powraca dylemat dotyczący pielęgnacji zieleni, nie tylko miejskiej – kosić czy nie kosić. Wypowiadają się na ten temat specjaliści i niespecjaliści. W przypadku Międzyrzecza problem jest odrobinę szerszy, bo oprócz trawników rosnąć tu mają i łąki kwietne. Temat to tylko z pozoru sielankowy.

Międzyrzecz:

Czy koszenie ma sens

Po co kosimy trawę? Żeby było ładnie. Potem przerabiamy skoszoną trawę na nawóz, którym posypujemy trawę, żeby lepiej rosła, bo wysycha. Nie ma to żadnego sensu ekonomicznego, ani ekologicznego. Ale po skoszonym trawniku lepiej się chodzi i jest w nim mniej owadów, tak mówią zwolennicy koszenia. A przeciwnicy stawiają na bioróżnorodność bujnych trawników. Mówią, że obniża temperaturę powietrza, pochłania dwutlenek węgla, a przede wszystkim utrzymuje wilgoć i zapobiega erozji gleby. W miastach powstają komitety jednoczące zwolenników niekoszenia trawników i zakładania kwietnych łąk, w kontrze do urzędników, którzy twierdzą, że kosić trzeba, bo tak mówią przepisy. Szczególnie wiosną tego roku był to żywy temat, ze względu na suszę.
Międzyrzecza jakoś nie poruszył. Jeśli chodzi o zieleń, dominuje tu temat ponad dziesięciomilionowej inwestycji, dzięki którym Międzyrzecz ma zakwitnąć tysiącem barw.

Kosi właściciel drogi

Decyzję o sposobie pielęgnacji zieleni podejmuje właściciel drogi lub właściciel innego rodzaju gruntu. Ogromne połacie zieleni, a właściwie zarośli, pokrywają pobocza dróg. Przy nich miejskie trawniki, jeśli chodzi o metry kwadratowe, to pestka. Zarośla przy drogach wojewódzkich i powiatowych są koszone. Zgodnie z harmonogramem przy głównych drogach trzy razy do roku, przy pozostałych dwa razy.

Społeczeństwo oczekuje od nas, że pobocza będą koszone. Mówi się, że tak jest estetyczniej, że zwierzęta wychodzące z lasu lepiej widać. Tylko czy to coś da w przypadku sarny? Trudno powiedzieć

- mówi dyrektor Zarządu Dróg Powiatowych w Międzyrzeczu Szymon Prochera.
Wysoka trawa na zakrętach, w pobliżu przejść dla pieszych i skrzyżowań mogłaby znacząco utrudniać widoczność i stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa kierowców i pieszych. W takich sytuacjach koszenie jest niezbędne.

Na placu budowy

W Międzyrzeczu trwa realizacja wielomilionowego planu rewitalizacji terenów zielonych. Za ponad 10 mln zł zasadzono około 40 tys. drzew i krzewów, powstają dwie łąki kwietne, plenerowa siłownia, nowe ławeczki i pergole. Ustawiono zegar słoneczny i lampy. Miasto ma zamienić się w park. Wiele osób narzeka, że to będzie bardzo drogi park. Na efekty prac ogrodniczych trzeba będzie trochę poczekać. To potrwa, zanim pnącza pokryją pergole, a z pojedynczych krzewów powstaną barwne plamy na klombach. Zgodnie z planami ma być kolorowo i różnorodnie. Zieleń miejska w formie trawnika jest już passe.
Tworzenie zielonego Międzyrzecza trwa, a to oznacza, że dopóki inwestycje się nie zakończą miasto nie odpowiada za prace porządkowe w tych miejscach, w tym za koszenie.

Łąka mało kwietna

Niektórych międzyrzeczan poruszył ostatnimi czasy temat łąk kwietnych. Powstają dwie. Jedna na terenie nazywanym łąką kolejową, druga przy zdewastowanym folwarku na Winnicy. W przypadku pierwszej efekty już widać, druga jeszcze w tym sezonie nie zakwitnie. W stosunku do obu wiele jest w Międzyrzeczu zastrzeżeń - kolejowa za mało kolorowa i raczej sucha, niż kwiatowa.

Trudno się spodziewać, aby w pierwszym roku łąka kwietna przypominała kolorowy dywan. Część roślin musi się jeszcze rozsiać, część jest w fazie liści. W pełnej krasie pokaże nam się dopiero w przyszłym roku. Do tego jeszcze teren jest trudny. Trzeba go odchwaszczać, szczególnie intensywnie na początku, nawozić

– tłumaczy Beata Wojciechowska, która kieruje pracami nałęczce kolejowej.
Gdy pojedzie się na teren drugiej planowanej łąki kwietnej, okolice folwarku na Winnicy, rodzą się wątpliwości, co do trafności jej lokalizacji. Jeśli mają być to zielone płuca miasta, to trochę nie po drodze tu międzyrzeczanom. Winnica w podobnym czasie jak Lasek Bouloński w Paryżu, stała się częścią Międzyrzecza, ale nadal jest na skraju. I otoczenie mało zachęcające. Sama zieleń nie wystarczy, żeby było pięknie.

A co z koszeniem? Przebiega zgodnie z harmonogramem. Łąki kwietne też się kosi, dwa razy w roku. W mieście będzie coraz mniej do koszenia, a coraz więcej roślin do przycinania, formowania, nawożenia. To pracochłonne i kosztowne. Oby miasto w następnych latach było na to stać. Może, jak powiedział nam wiceprzewodniczący Rady Miejskiej w Międzyrzeczu Andrzej Chmielewski, miasto powinno pomyśleć o zatrudnieniu miejskiego ogrodnika. Zresztą nie tylko Międzyrzecz jest kwitnący. W innych miejscowościach na terenie gminy też jest zieleń, o którą należy zadbać.

Polecamy również Państwa uwadze:

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na miedzyrzecz.naszemiasto.pl Nasze Miasto