Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mała społeczność potrafi wiele. W Szarczu w czynie społecznym powstały boiska

Karolina Korenda-Gojdź
Karolina Korenda-Gojdź
Czyn społeczny, przez skojarzenia z PRL-em, to trochę zużyte słowo. Jednak coraz częściej widzimy, że takie akcje dają wspaniałe efekty. I nie chodzi tylko o wykonaną pracę, ale o to żeby widzieć, że grupa ma moc. Udowodnili to mieszkańcy małej wsi Szarcz w gminie Pszczew, wspierani przez sołtysa Roberta Czernianina.

Szarcz, gmina Pszczew:

To nie była najładniejsza wieś

Jeszcze kilka lat temu Szarcz trudno byłoby nazwać ładą wsią. Dziurawa droga, krzywe chodniki, stare ogrodzenia. Taka szarość polskiej głębokiej prowincji po odzyskaniu wolności i upadku PGR-u. Jak już jest brzydko, to wszystkim wydaje się, że może być jedynie gorzej. W latach 90. nie było wielu chętnych, aby się tu sprowadzić. Ruch był raczej w drugą stronę. Przyroda zachwycała w okolicach Szarcza zawsze. Były też momenty piękne momenty w historii tej wsi, walka o polskość w okresie zaborów i międzywojnia. Ale ta sława już minęła i na wiele się nie zdała przy rozwiązywaniu problemów dnia codziennego.

Nowa droga i chodniki
Wieś zaczęła się zmieniać kilka lat temu, gdy wyremontowano drogę, powstały chodniki, sygnalizacja na przejściu dla pieszych, nowe lampy i sala wiejska. Ulice nabrały kształtu, skoro był chodnik, to już musowo trzeba było naprawić ogrodzenie, zadbać o obejście, rozplanować ogródek przed domem. Ale na komfort życia składa się nie tylko cała ta infrastruktura, jak powiedzieliby urzędnicy.

Skuteczny sołtys to skarb

Co robić w takiej małej wsi po pracy, po szkole, w wakacje? W sali wiejskiej można urządzić rodzinną imprezę, spotkać się na potańcówce i na zebraniu sołeckim. No właśnie, rada sołecka, jej budżet i możliwość zorganizowania ludzi do wspólnego działania to jest duży potencjał. Od 2018 roku sołtysem Szarcza jest Robert Czernianin, który mówi, ze sołtysowanie to u niego rodzinna tradycja:

Nie pochodzę z Szarcza, ale z pobliskiego Stołunia. Mój tata był tam sołtysem, moja mama później także. W domu ciągle się mówiło, co we wsi jest jeszcze do zrobienia. A zawsze jest wiele. To są takie problemy, które ludziom z miasta wydaja się błahe, a my nimi żyjemy. Brakuje części chodnika, trzeba zorganizować położenie 2 metrów kostki brukowej. W świetlicy za gorąco, to szukamy funduszy, żeby założyć rolety zewnętrzne. Za tym wszystkim trzeba się nachodzić. A ja uparty jestem, nie odpuszczam

– mówi Robert Czernianin.

W czasie rozmowy pokazuje teczkę z przeróżnymi pismami do urzędów, w tym do Urzędu Gminy w Pszczewie. Wszystkie skwapliwie zbiera, pilnuje czasu, jaki mają urzędnicy na odpowiedź, a z tym bywa różnie. Jest wśród tych dokumentów także prośba o interwencję do Wojewody Lubuskiego Władysława Dajczka, bo mieszkańcy nie chcieli, aby tak blisko wsi przechodziła planowana linia 400 kV Baczyna-Plewiska. Wojewoda pomógł, projekt zmieniono. Sołtys zadbał o to, aby było wiadomo, gdzie wieś Szarcz się zaczyna i kończy. Przy drodze na Zielomyśl stanął wreszcie znak D-42 obszar zabudowany.

Był turniej, a nie było gdzie trenować
Jesienią ubiegłego roku, po otwarciu nowej hali sportowej w Pszczewie, rozpoczęły się rozgrywki w piłkę nożną o Puchar Wójta Gminy Pszczew. Większość sołectw wystawiło drużyny. Szarcz też. Był tylko jeden problem, podstawowy. Nie było gdzie ćwiczyć. Teren przy świetlicy nadawał się na boisko, ale bramek nie było. Sołtys Robert Czernianin złożył pismo do Gminnej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Sołectwo dostało pieniądze na jedną bramkę i siatkę. To był dobry początek. Jeszcze tylko wyrównać teren, zadbać o nawierzchnię, zorganizować drugą bramkę i będzie boisko. Pomogła gmina Pszczew i Zakład Usług Komunalnych.

To nie jest do końca tak, że tu się łatwo działa. Tak jak wszędzie, ludzie się kłócą, nie wszystkim się dogodzi. Nie jest łatwo. Ale jak już coś się uda, jak na przykład przejecie przez Szarcz traktorek i posprząta ulice, to od razu humor się poprawia

– mówi jeden z rolników.

Sobotni czyn społeczny

W sobotnie przedpołudnie, zanim jeszcze zaczął się upał 15 osób ze wsi przyszło na boisko ze swoimi łopatami, grabiami i taczkami. Ktoś powie, że to niewiele, a to blisko 10% mieszkańców. Wszystko zależy od skali. Pracowali w dwóch turach, bo koronawirus ciągle groźny. Znalazły się pieniądze na druga bramkę i siatkę. Trzeba je było osadzić, zabetonować, oczyścić płytę boiska. Przy boisku do nogi jest też niewielkie wybetonowane boisko z koszem do siatkówki. Jeden wystarczy, na większą ekipę się nie zanosi. Młodzi zorganizowali kilka palet, mają podjazdy dla deskorolek. Taki prowizoryczny skatepark.

Mamy jeszcze wiele planów. Brakuje przystanku autobusowego, żeby dzieci nie musiały stać w deszczu czy śniegu czekając na odwozy. Trzeba jeszcze postawić kilka lamp. To dla nas z budżetu sołectwa nieosiągalny wydatek. Jedna lampa, to 25 tysięcy, czyli cały nasz roczny budżet. Ludzie się cieszą, że się coś dzieje, bo przez lata nie robiło się tu wiele. Może teraz uda się nam to zmienić

– podsumowuje sołtys.

Polecamy również Państwa uwadze:

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na miedzyrzecz.naszemiasto.pl Nasze Miasto