Kiedy krętą na tym odcinku szosą dojeżdżaliśmy do miejsca zdarzenia z naprzeciwka gnały w kierunku Międzyrzecza dwie karetki na sygnałach. Powiało grozą. Dojeżdżając na miejsce na ostrym łuku drogi, przy biegnącej w tym miejscu podwójnej ciągłej linii, na wilgotnej nawierzchni, wyminął nas nagle pędzący w kierunku Trzciela brązowy bus. W ostatniej chwili zauważył stojące tu zgodnie z procedurą na sygnałach świetlnych radiowozy. Pisk opon busa….W ostatniej chwili na śliskiej szosie wyhamował. Na szczęście dla kierowcy policjanci nie zauważyli tego karkołomnego wyczynu.
Przeczytaj także:
Mitsubishi w lesie
Z miejsca kraksy pod Bobowickiem powoli zaczęły zjeżdżać wozy strażackie, radiowozy. Tylko poszkodowanego auta nigdzie na drodze czy też w rowie nie było widać. Dopiero po chwili ujrzeliśmy stojące w głębi lasu pokiereszowane mitsubishi.
Jak stwierdził rzecznik prasowy międzyrzeckiej policji Mateusz Maksimczyk, auto na łuku zjechało z osi drogi. Na miejscu wyglądało na to kierowca miał szczęście, bowiem pojazd nie uderzył w grube drzewo, a jedynie przejechał przez gęste zarośla. I tutaj auto się zatrzymało.
Przeczytaj także:
Kapliczka stoi, jak memento
- Wszystko wskazuje na to, że przyczyną kolizji, bo nikomu nic się nie stało, było niedostosowanie prędkości do panujących na drodze warunków – mówi M. Maksimczyk.
Najważniejsze, że nikt z podróżnych, także dzieci, nie odniósł obrażeń. Bo po drugiej stronie jezdni, w rowie, na wprost stojącego w lesie mitsubishi, jak swego rodzaju memento, zauważyliśmy przydrożną kapliczkę. Widać kiedyś inny wypadek w tym miejscu zakończył się bardzo tragicznie.
Wybory samorządowe 2024 - II tura
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?