- Przybiegła do nas sąsiadka, krzycząc, że jej syn się pali. Gdy wbiegłem na ich podwórko, próbował gasić płonące ubranie, a w domu dym i pożar. Pewnie, że się bałem, ale musiałem pomóc - mówi Artur Trzop.
Choć pan Artur jest ojcem małych dzieci, bez chwili zastanowienia ruszył na pomoc sąsiadom. - Wszystko potoczyło się bardzo szybko. Wydawało mi się, że gasiliśmy pożar jakieś dwie minuty. Dopiero później dowiedziałem się, że minął kwadrans - mówił wciąż roztrzęsiony, tym co stało się w niedzielę.
Więcej w środę w "Głosie Międzyrzecza i Skwierzyny".
Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?